21 lipca 2012: Popołudniowa wyprawa na pola przy Maryszewicach
Wstyd się przyznać, ale to dopiero pierwszy mój wyjazd w tym roku. Pierwszy z założenia, że pojadę w plener specjalnie po to, by zrobić kilka zdjęć.
Była w miarę przyzwoita pogoda. Uszykowałem sprzęt, wyciągnąłem rower na światło dzienne
i... okazało się, że mój licznik kilometrów przestał działać - normalnie na bezczelnego odmówił współpracy! Tak po prostu! Po tylu latach owocnego współdziałania... Mogłem sobie w niego pukać, stukać, chuchać, prosić, grozić i co tam jeszcze, a on nic! Wzruszyłem ramionami - w końcu i bez licznika można żyć - będę liczyć przejechane kilometry na oko
;)